Wstałam rano z wielkim bólem głowy. Nawet nie otworzyłam
oczu, a już zaczęłam liczyć, ile wczoraj wypiłam. Po chwili nie dowierzałam,
policzyłam jeszcze raz. Wypiłam aż tak dużo? Nie, to nie możliwe. Sięgnęłam
ręką na moją półkę nocną po wodę. Niestety, nie było jej tam. Z wielką
niechęcią wstałam i zeszłam do kuchni. W głębi modliłam się, żeby nie
powtórzyła się sytuacja z pierwszej nocy w tym domu. Weszłam do kuchni... Czy
oni nie mogą spać?!
Przede mną stał Zayn w samych spodniach i trzymał karton
mleka w prawej ręce. Na jego widok zmiękły mi kolana, ale przyrzekłam sobie, że
będę twarda.
- Hej, jak ci noc minęła? Głowa nie boli? - Spytał.
- A co ty taki troskliwy? Upiłeś mnie wczoraj i się jeszcze
pytasz? - napiłam się soku pomarańczowego.
- Oj, Stella... Po co się tak denerwować? -Odłożył mleko na
blat i wyszedł z kuchni - Swoją drogą świetnie całujesz! – rzucił.
Wyplułam przed siebie wszystko, co miałam w ustach. Czemu ja
tego nie pamiętam? Odłożyłam pudełko obok mleka i poszłam do pokoju Zayn'a.
Weszłam bez pukania i w momencie pożałowałam tego. Chłopak stał przodem do mnie
i zapinał spodnie.
- Jak skończysz… Czekam... - powiedziałam i trzasnęłam
drzwiami za sobą.
Usiadłam na fotelu w przedpokoju i czekałam na niego. Minęło
chyba pięć minut, obok mnie przeszła dwa razy Olivia, która poszukiwała
jakiegoś kolczyka, a jego ciągle nie było. W końcu wyszedł.
- Przepraszam, ale mama dzwoniła - uśmiechnął się.
- Rozumiem, maminsynek... - zażartowałam i weszłam do mojego
pokoju, a chłopak poszedł za mną.
- Dobra Stella... Co chciałaś, bo wparowałaś do mojego
pokoju, jakbyś chciała się czegoś upewnić...
- Czy między nami wczoraj do czegoś doszło? - Spytałam
niepewnie.
- Nie pamiętasz? Pocałowałaś mnie... - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego wyczekująco. – Ale cię odepchnąłem, bo wiedziałem, że
będziesz tego potem żałowała. – dodał, spuszczając głowę. Nie powiem, trochę
mnie zatkało. Nie spodziewałam się tego ani po nim, ani po sobie. Nie wiedziałam,
co powiedzieć. Ale byłam zbyt dumna, żeby przeprosić go, za to, że się być może
narzucałam.
- Ale do niczego więcej nie doszło? - pokiwał przecząco
głową.
- Ufff... To twoja wina, bo mnie upiłeś! A teraz wynocha z
mojego pokoju! – może byłam zbyt ostra, ale nie zamierzałam dać po sobie
poznać, że coś we mnie zmiękło i było mi nieco przykro, że mnie odepchnął. Bo
choć wcześniej nawet nie dopuściłabym do siebie takiej myśli, to teraz sądzę,
że nie żałowałabym, jeśli doszłoby do czegoś więcej. Jakaś niezidentyfikowana
siła mnie do niego przyciągała, a ja nie mogłam się jej oprzeć. Czyżbym zaczęła
coś do niego czuć? Czy to tylko chęć grania z nim w głupie gierki i
wykorzystania go? Nie oszukujmy się, ale gdy on próbował się do mnie zbliżyć,
ja go odpychałam. A teraz jest na odwrót. Była chyba nawet kiedyś taka bajka,
czyż nie? O żurawiu i czapli, czy tam jakimś innym pelikanie, bocianie czy
wróblu... A z resztą… nieważne. To tylko głupia i niezdecydowana ja…
Gdy się ogarnęłam wyszłam na korytarz, gdzie minęłam się z
Harrym… i nagle mnie oświeciło! Gwałtownie się zatrzymałam i gdy ten już
otwierał drzwi do swojego pokoju, w ostatniej chwili za nim zawołałam. Odwrócił
się, zaskoczony.
- Do mnie mówisz? – zapytał niepewnie.
- A czy ktoś inny w tym domu ma na imię Harry? –
niecierpliwiłam się.
- Eeee… nie? – raczej zapytał niż stwierdził. ‘Ludzie,
trzymajcie mnie, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok’ – pomyślałam, łapiąc się
za głowę.
- Chodź ze mną na chwilę – oznajmiłam, łapiąc go za
nadgarstek i zaciągając do mojego pokoju. Miał taką minę, jakbym utopiła mu w
mleku chomika albo obiecała bułkę.
- Mam do ciebie małą prośbę – powiedziałam.
- Mam się bać? – Spytał nieśmiało.
- Nie wiem. – odpowiedziałam szybko, ale gdy zobaczyłam jego
wystraszoną minę, to szybko się poprawiłam. – To znaczy, nie – ale chyba nie
bardzo go to przekonało.
- Więc…? Zaczniesz mówić, o co ci chodzi? – Zapytał, gdy
myślałam, jak zacząć. Musiałam mu trochę przyswoić sytuację.
- No bo słuchaj. Pewnie się domyślasz, że ja z Zaynem… coś
ten tego. – poruszył brwiami. – No, ale nie w tym sensie, debilu! I teraz
słuchaj uważnie, bo nie będę dwa razy powtarzać ani ci cokolwiek tłumaczyć.
Wczoraj w klubie, coś się między nami wydarzyło, ale nie wyszło tak, jak
chciałam, więc planuję małą zemstę. – westchnęłam. – A ty musisz mi pomóc. Chodzi
o to, że musimy sprawić, by Zayn poczuł się bardzo zazdrosny. Więc, no nie
wiem, cały czas się przy mnie kręć, szeptaj czy coś w tym stylu. Niech stracę!
Możesz mnie nawet czasami z nienacka lekko przytulić. – powiedziałam, krzywiąc
się. – Coś wymyślisz! Tylko nie przeginaj. Bo jak coś wywiniesz, to dostaniesz
takiego kopa, że obsrasz chmurki. I graj swoją rolę tylko, jeśli będzie to
widział Zayn. I nikomu nie mów, o czym tu rozmawialiśmy! – obserwowałam jego
reakcję, ale nie wydawał się jakoś zbytnio zdziwiony. Wolno pokiwał głową,
uśmiechając się. – Więc, wchodzisz w to?
- No pewnie! Będę mógł w końcu utrzeć nosa Zayn’owi.
Ostatnio znowu bez pytania używał mojego jabłkowego szamponu! Czujesz układ? –
mówił przejęty.
- Taa. Ok, skoro już wszystko wiemy, to won mi stąd!
- Jeszcze jedno. Powiedz mi, dlaczego akurat ja? Czemu nie,
na przykład Niall?
- Hmm, pomyślmy. To ty jesteś miejscowym casanovą, z tego,
co pamiętam, to właśnie ty, pierwszy zacząłeś się do mnie przystawiać, czasami
lubisz być wredny i bawić się innymi, a poza tym, to ty byłeś na tyle głupi,
żeby się na to zgodzić. – uśmiechnęłam się słodko. – A teraz z łaski swojej
wyjdź, bo potrzebuję świeżego powietrza. Zamknął za sobą drzwi, a ja z
uśmiechem na ustach, rzuciłam się na łóżko, zadowolona z siebie. Już nie mogłam
się doczekać, by zobaczyć minę Zayn’a. Niech wie, że mnie się tak po prostu nie
olewa. ‘Ahh, jak mi przykro, jestem taka wredna’ – pomyślałam i zaśmiałam się.
Po ponad dwóch godzinach, w czasie których jeszcze Olivia
biegała po całym domu w jednym bucie, spanikowana, że nie zdąży, w końcu udało
nam się wyjść z domu. Dzisiaj Emily zorganizowała wypad do stadniny. Ostatni
raz jeździłam na koniu chyba, gdy miałam jakieś 9 lat. I był to jakiś kucyk,
który teraz nie sięgnąłby mi nawet do kolan. Ogarniała mnie lekka panika na
myśl, że będę musiała usiąść na tym ogromnym bydlaku, który jest większy niż
mój dom. Jeszcze wywiezie mnie gdzieś, do jakiegoś buszu, a potem zabije i zje,
gdy nastaną ciężkie warunki… Dobra, przesadzam. Ale właśnie takie głupie myśli
mam, gdy się denerwuję. Chociaż nie tylko… W sumie, to ja cały czas mam takie powalone
myśli… Dobra, koniec. Przejdźmy do rzeczy.
Przed nami stanął wysportowany mężczyzna. Na oko miał jakieś
35 lat. Opowiedział nam króciutko, co będziemy robić. Emily była w raju. Ona z
nas wszystkich kochała najbardziej konie… Mogłaby spędzać z tymi zwierzętami
cały dzień.
- Od razu mówię! Kto boi się koni, niech lepiej nie wsiada
na siodło! Jest ktoś taki wśród was? – Spytał.
- To ja sobie was pooglądam z daleka. Nie mam zamiaru
wchodzić na to, co wy nazywacie przyjaznym dla człowieka zwierzęciem -
wycofałam się do tyłu.
- Czyli koleżanka dostaje widły i sprząta w boksach -
zaśmiał się instruktor.
- Słucham?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Żartuję. Takiej ładnej dziewczynie nie wypada sprzątać -
uśmiechnął się do mnie.
Ku mojemu zdziwieniu Harry i Zayn tez postanowili zostać.
Gdy ten drugi powiedział, że nie jedzie, pomyślałam sobie 'Fuck! Po jaką
cholerę?'.
Gdy pozostała szóstka wsiadła na konie i gdzieś pojechali,
my poszliśmy się opalać. Usiadłam na ławce obok Harry'ego, który mówił coś
swojemu przyjacielowi. Ubrałam okulary przeciwsłoneczne i rozpuściłam włosy.
Loczek spojrzał się na mnie i przyjął uśmiech, który oznaczał, że zaraz zacznie
flirtować.
- Ślicznie wyglądasz. Powinnaś częściej chodzić w
rozpuszczonych włosach – spojrzałam na niego znad okularów i szeroko się
uśmiechnęłam.
- Więc teraz, specjalnie dla ciebie, częściej będę je
rozpuszczać – puściłam mu oczko i znowu założyłam okulary. Teraz nie mogli
widzieć, gdzie patrzę, więc zerknęłam na Zayna, który wydawał się być w ogóle
niewzruszony, tym, co się przed chwilą stało. Nie powiem, zdziwiło mnie to.
Myślałam, że chociaż będzie zaskoczony… Nagle Harry powoli przysunął się bliżej
mnie i objął mnie ramieniem. Przewróciłam oczami, ale nie zrzuciłam jego ręki.
Przecież taki był plan. Ale wolałabym, żeby to Zayn zdecydował się na taki
gest. ‘Przestań marudzić!’ – skarciłam się w myślach. Loczkowaty nachylił się
nad moim uchem i zaczął szeptać jakieś głupoty, ale nawet go nie słuchałam,
gdyż skupiłam się na Zaynie. Cały czas bacznie obserwowałam go kątem oka, tylko
czasami zaśmiałam się, gdy Harry mnie szturchnął. Zayn siedział obok nas i
bawił się swoim telefonem.
- Hej, może pójdziemy na lody? Tam niedaleko widziałam budkę
– zaproponowałam. Zgodzili się, więc spacerkiem ruszyliśmy w tamtą stronę. Szli
po obu moich stronach, Harry z lewej. Co chwila, niby przypadkiem, muskał swoją
dłonią, moją rękę, aż w końcu mnie za nią chwycił. Rozszerzyłam szeroko oczy ze
zdziwienia.
- Chyba cię coś pogrzało! – syknęłam mu do ucha, tak, by
Zayn nie usłyszał – Nie pozwalaj sobie za dużo! I weź mnie nawet nie denerwuj!
- Oczywiście, dla ciebie wszystko! – powiedział, słodko się
uśmiechając, ale puścił moją dłoń. ‘ Rany boskie, jaki on jest przywalony’ –
pomyślałam. W końcu doszliśmy na miejsce i wybieraliśmy smaki lodów. Ja i Zayn
zdecydowaliśmy się na jagodowe, a Harry na truskawkowego. Wróciliśmy na ławkę, po drodze trochę się
wygłupiając z Hazzą. Zayn cały czas szedł obok i nic się nie odzywał. Jego
twarz nie wyrażała żadnych emocji. Usiedliśmy, a po jakichś piętnastu minutach,
zobaczyliśmy naszych przyjaciół. Jako ostatni przyjechał Niall, który siedział
na koniu i jadł chipsy. Gdy zszedł na ziemię, próbował jeszcze wcisnąć trochę
temu biednemu zwierzęciu, w podziękowaniu za fajną jazdę… Dziewczyny zaczęły
się nawzajem przekrzykiwać, jak to wspaniale było i żebym żałowała, że nie
pojechałam z nimi. Pożegnaliśmy się z instruktorem, który zapraszał nas
ponownie i wróciliśmy do domu. W samochodzie siedziałam naprzeciwko Zayn’a,
który od czasu do czasu rzucał mi smutne spojrzenie. Nie odzywałam się do końca
naszej jazdy…
___________________
omg, to jest takie pogmatwane, że nawet ja nie ogarniam xd nie wiem, czy dało się cokolwiek zrozumieć, ale chodziło mi o to, że Stella jednak czuje coś do Zayna, ale nie chce się do tego przyznać. a zemsta jest za to, że ją odepchnął poprzedniego wieczoru, choć ona nie miałaby nic przeciwko kontynuacji pocałunku. dobra, nie miksuję więcej, bo jeszcze bardziej pomieszałam. u mnie w głowie wygląda to normalniej XD mam nadzieję, że jednak coś tam, troszkę, zrozumieliście ;D
~K.
PS. przepraszamy za taki odstęp czasowy ;) wiecie, za gorąco... XD hahahha